wtorek, 4 listopada 2008

littel red dress


Dziewczyna w przykrótkiej czerwonej sukience
nachyla sie i szepcze mi coś do ucha.
Probuję ją zrozumieć,
ale jej głos dociera do mnie jak za mgły.
Sukienka ściśle przylega do jej ciała.
Ma dwadzieścia,
może dwadzieścia parę lat
pełne, namiętne usta
i dłonie o długich, szczupłych palcach.
Czerwień sukienki jest równie niepokojąca
jak jej nienaturalnie szerokie źrenice.
Nigdy przedtem jej tu nie widziałem.
Jest późno,
znudzony barman poleruje szklanki,
z głośnika płynie Jezabell,
czas leniwie przecieka przez palce.
Pijemy wódkę,
z tych słodko-gorzkich i mocnych.
Mówi mi,
że nie potrafi znaleźć się w życiu,
a ja nie bardzo wiem co jej odpowiedzieć.
Przyglądam się łagodnej krzywiźnie jej szyi.
Nie pamiętam już jak miała na imię.
Jedyne co pamiętam
to
mocny, korzenny zapach jej ciała...

Brak komentarzy: