piątek, 20 marca 2009

podwórko


"Różne i różnorodne. Drwiące z modernistycznych roszczeń geometrii. Oplecione girlandami pnączy lub prania. W etolach wietrzonych piernatów. W woalkach krat. Trudno je zmusić do linii prostej. Od razu widać, że nie da się z nich niczego zbudować. Żadnej solidnej ściany. Domu. Ani wspólnoty. Podszewka transformacji. Kapitalistyczny indywidualizm i estetyczna anarchia. W innym rytmie szprosów, kolorze tynku, kształcie okien. Segregacja klasowa. Proste równanie: stare/nowe nie wystarcza. Nietrwałe i byle jakie oblepia loggie i balkony apartamentowców, gdzie nieuleczalni nomadzi suszą tobołki przed kolejną ucieczką.Wielkomiejska albo małomiasteczkowa ballada. Trudno przewidzieć, gdzie kończy się jedno, a drugie zaczyna. Codzienna wyprzedaż podróbek i kopii. Rozczulające uzurpacje. Jeśli wzory to równomierne i geometryczne. Jak z watka do malowania mieszkań. Żadne tam piksy ani esyfloresy. Najwyżej motyw serca. Mikrostrzeżone osiedla. Żelazne mury i waty obronne. Wykusze balkonów. Portier z pyskiem kundelka. Czuwa. Zamiast bramy wjazdowej i fosy portiera. Harmonijka tiulu od Ruskich, obrazek święty, portret JPII. Gdzieniegdzie tylko matowa obojętność żaluzji. Dziecięca wyliczanka. Ene, due, rabe...Albo gra w „Komórki do wynajęcia" do utraty tchu (bo okien ciągle przybywa, mnożą się i pączkują w nieskończoność). Dziecięce pragnienie rozpisane na tysiące oczu. Czułych i uważnych, l zawsze obecnych. Archiwum indywidualnych przypadków. Okno-terapia. Spojrzenie Bazyliszka, które nie zabija. Na obrazie Doroty „Sąsiadki widzą" z cyklu „Obrazki z lat 1995-1997", ściana domu szczelnie przylega do innej ściany, że nawet westchnienie się nie przeciśnie. Układający się w geometryczny wzór tapety horror vacui blokowiska. W każdym z okien czai się groźna postać. Podwórkowa baba Jaga. Feneria (skrzyżowanie „fenetre", „flaneurki" i feerii."). Prywatna „ Historia okna". Radosne stroszenie parapetów przed fotografką. Ciekawskie i przyjazne spojrzenia, nawet jeśli z góry. Poufałość bez niedyskrecji. Intymność bez zaproszenia. „Podwórka" Doroty Podlaskiej to mikronarracje o codzienności. O uwadze. O wrażliwości na Innego. O bliskości. Czułości, każącej autorce drobiazgowo rekonstruować, już w czasie obróbki komputerowej zdjęć, każdy zakrzywiony plastikowy daszek. Jest w "Podwórkach" przewrotny gest „ sroki złodziejki", kolekcjonerki odpustowych obrazków im barwniejszy, tym ciekawszy. Z cudzych okien układa swój wielki klaser. To nic, że dorosła Dorota zamienia się we „ wścibską sąsiadkę" z własnego dzieciństwa (Słownik Języka Polskiego nie odnotowuje „ wścibskiego sąsiada"). Podgląda bez żalu i złości. Jej opowieść toczy się w rytmie słów. Jak spacer. Otwarta na przygodność. Agora-filka. Po miejskim bruku stąpa pewnie. Nie da się wykluczyć z „polis".
Ewa Toniak.
Dorota Podlaska
Urodzona w Bydgoszczy.
Dyplom z malarstwa w 1989r. na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu.
W latach 1986 –1990 współpracowała z grupami "Naprzód",
"Yach-Film". Współzatożycielka Stowarzyszenia Artystycznego Wieża Ciśnień,
w latach 1994 - 2003 organizowała wystawy w Galerii Wieża Ciśnień w Bydgoszczy. Zajmuje się malarstwem, tworzy obiekty, fotograficzne dokumentacje, „kreatywne" hafty, interwencje w przestrzeniach życiowych i galeryjnych.
Praca „Podwórko" powstawała przez kilka miesięcy 2006 roku.
Całość składa się na 300 zdjęć okien, wyciętych z tła,
ułożonych w rzędy okalające symboliczne podwórko-studnię.

Brak komentarzy: