piątek, 24 lipca 2009

podudzie wieprzowe


Wiem, że wpisem tym narażę się
wegetarianom
i memu rabinowy
(jemu podwójnie bo to dziś szabas...)
ale cóż mogę począć...
Golonka,
znana też w niektórych sferach jako "golonko"
to danie dość kontrowersyjne.
Będąc ostatnio w Pieczyskach,
gdzie tuż kolo mariny jest bar z kuchnią tak zwaną domową
(rewelacyjna grochówka z kotła i flaczki;
te ostatnie wyśmienite na śniadanie przed regatami...)
skusiłem się właśnie na golonkę,
podduszoną taką,
z ziemniaczkami i kiszoną kapustą zasmarzaną ze skwarkami...
Dostałem słuszny kawałek mięsa,
różowiutki,
kruchutki
i wcale nie taki tłusty jak można by się tego spodziewać,
a już na pewno bez szczeciny.
Do pełni kulinarnego uniesienia
i dla lepszej emulgacji tłuszczów (tłuszczy?) nasyconych
przydała by się zmrożona pięćdziesiątka
(albo i dwie)
ale ponieważ pieczyskowy wyszynk wódki nie prowadzi,
wziąłem jeszcze duże zimne piFko...
Myślę, że gdyby wuja Mojżesz,
miast włóczyć się czterdzieści lat po pustyni,
wpadł na golonkę do Pieczysk,
przedkładał by ją nad biblijną mannę...

Brak komentarzy: