poniedziałek, 10 listopada 2008
sennik bydgoski
Noc...
Tłum wyrwanych ze snu kobiet, mężczyzn i dzieci,
biegnących gdzieś przed siebie,
bez celu,
w panice wywołanej nierozumieniem tego
czego świadkami staną się za chwile...
Przez chwilę ten obłęd udziela się i mi,
do póki nie zdaje sobie sprawy
z całego bezsensu tej ucieczki...
Niebo usiane jest tysiącem,
dziesiątkami tysięcy biało-niebieskich smóg
spadających gwiazd...
Wygląda jakby waliło się całe sklepienie niebieskie...
Przystaje i z głowa ku górze oglądam te kosmiczne fajerwerki...
Nagle dociera do mnie że wiem co to oznacza...
Nie ma we mnie strachu,
raczej coś w rodzaju zachwytu...
Ucieczka nie ma już najmniejszego sensu,
po prostu nie ma już dokąd uciekać...
Próbuje powiedzieć to przebiegajacym koło mnie,
ale nikt mnie nie słucha...
Patrząc ponad czarny horyzont czekam końca,
czekam na Grand Finale...
Ułamek sekundy później całe niebo
eksploduje blaskiem milionów umierających słońc...
I to wszystko...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
śniło się też mi ostatnio, że na naszą wieś najechali Obcy w swym kosmicznym spodku, ale to już inna historia...
Prześlij komentarz